Poniedziałek. Na seminarium magisterskim omawialiśmy tekst Kirsten Hastrup, która wybrała się na Grenlandię, aby odkryć kilka oczywistych prawd (np. taką, że ludzie tam żyją teraźniejszością i cieszą się każdą zdobyczą, nawet jeśli zamiast morsa upolują fokowąsa).

Na zajęciach, tak jak i tydzień temu, pojawił się znajomy z Poznania. Okazało się, że jednak mnie rozpoznał. Ech... a już myślałem, że zarost, nowe okulary i 10 dodatkowych lat w dowodzie osobistym zmieniły mnie wystarczająco.

Po zajęciach poszliśmy do KBK. Paradoksalnie może być on pierwszą osobą, którą uda mi się na tych studiach przekonać do Hive. Choć, po prawdzie, nie wiem ile udało mu się zrozumieć z mojego mętnego tłumaczenia (niestety wciąż nie znalazłem czasu, by zrobić ulotki). Jak zwykle miałem problem z opowiadaniem o Hive. Za dużo elementów, za dużo ciekawych wątków z historii społeczności...

Swoją drogą pod koniec miesiąca zamierzam zrobić zestawienie ile udało mi się zarobić na postach dotyczących moich studiów. Może się okazać, że wyjdzie z tego małe stypendium...